środa, 25 maja 2011

Na szczyt Diablaka, czyli Babia Góra latem :)

Babia Góra - autor nieznany.
Dzisiaj wycieczka na Królową Beskidów, a szczególnie Beskidu Żywieckiego - Babią Górę, nazywaną także Diablakiem (1725 m.n.p.m). Jest to szczyt wyjątkowy, z kilku powodów: po pierwsze zalicza się Korony Gór Polski, po drugie jest szczytem, z którego możemy obserwować panoramę zarówno Tatr, jak i Beskidów oraz występuje tu piętro alpejskie, którego nie spotkamy nigdzie indziej w Beskidach poza Pilskiem. Widok z Diablaka jest niesamowity. Polecamy! 

A dlaczego Diablak?
Według legendy wracający z Orawy zbójnik postanowił odpocząć na szczycie Babiej Góry. Wtem - ktoś podchodzi - ludzka postać, ale z ogonem, rogami i kopytami. Zbójnik szybko zorientował się, że ma do czynienia z Diabłem! Bies zaproponował chłopu interes - za oddanie duszy wieczną szczęśliwość :) Zbójnik przystał na układ, ale pod jednym warunkiem - Diabeł ma zbudować na szczycie Babiej Góry wielki zamek z kamieni. Diablisko wzięło się do roboty. Dźwiga ciężkie kamienie, bo wie, że czasu ma tylko do świtu, gdyż wtedy tryska jego moc. Chłop nie jest głupi. kiedy Bies kończy budowę, ten wymyśla coraz to nowe zadania - to o jedną wieżę za mało, to rów za płytki, mur za niski.... Kiedy w końcu Szatan ustawia ostatni kamień, słychać pianie koguta w Zawoi. Na to zbójnik w śmiech - umowa to umowa, Diabeł nie dostanie duszy. Rozwścieczony Bies ze złości machnął ogonem i zburzył zamek, który przygniótł zbójnika. Obecnie tylko czasem jeszcze słychać, jak pomiędzy skałami świszcze wspomnienie o zbójniku...

Ale zacznijmy od początku, wracamy do naszej wyprawy.... Wychodzimy jak zwykle wcześnie rano :) z Zawoi Markowej, gdzie zostawiamy samochód. Wchodząc do parku uiszczamy niewielką; w stosunku do Tatrzańskiego Parku; opłatę i zielonym szlakiem kierujemy się w stronę Schroniska Markowe Szczawiny. Szlak na tym odcinku prowadzi cały czas przez las. Momentami niewielkie przewyższenia. Wędrujemy wygodnym traktem około 1,5 godziny, po czym dochodzimy do schroniska. W czasie, gdy my odwiedziliśmy to miejsce za starym schroniskiem budowane było nowe, jeszcze nie oddane do użytku. Obecnie stan ten uległ zmianie i nowe schronisko funkcjonuje, a po starym nie ma śladu, gdyż zostało rozebrane ze względu na brak możliwości remontu.

Początkowy fragment trasy.

W drodze do schroniska...
W drodze do schroniska Markowe Szczawiny.
Na pierwszym planie stare schronisko Markowe Szczawiny, w tle nowe w trakcie budowy.
Od schroniska w kierunku Babiej Góry prowadzą dwa szlaki: w lewo - żółty tzw. Akademicka Perć oraz w prawo - czerwony przez Przełęcz Brona. My zdecydowaliśmy się pójść szlakiem trudniejszym, czyli żółtym. W tym miejscu warto zaznaczyć, że szlak ten jest w czasie zimy zamknięty dla ruchu turystycznego! Szlak ten, mimo, że nie jest długi, jest za to z pewnością najciekawszy oraz najtrudniejszy w Beskidach. Podchodzi on na szczyt Diablaka od stromej północnej jego strony.Wędrówka z Markowych Szczawin początkowo prowadzi nas przez las, który stanowi niesamowitą podróż w czasie. Dzięki wspaniale zachowanej roślinności odnosi się wrażenie, jak gdyby czas cofnął się o setki tysięcy lat. Coś wspaniałego. Niczego tam nie brakuje...Przepiękne paprocie, Okrzyn Jeleni, wiekowe świerki i wiele wiele innych roślin, które tworzą niesamowity klimat. Naprawdę warto się tam wybrać, choćby właśnie dla tego lasu :) Chyba brakuje tam tylko dinozaurów ;)

Ścieżka ukryta pomiędzy łanami paproci :)

Okrzyn Jeleni.
Po opuszczeniu lasu udajemy się ścieżką lekko w lewo. Przed naszymi oczami ukazuje się wspaniały widok na lawiny kamieni i fragment Kościółek.  Jesteśmy obecnie na wysokości około 1335 m.n.p.m. Przed nami do pokonania spore przewyższenia, co ułatwiają poukładane bloki skalne, stanowiące coś na wzór schodów. Wspinaczka na tym odcinku trwa około 20 minut, po czym dochodzimy do najtrudniejszego odcinka szlaku Akademickiej Perci. Mamy bowiem do przejścia fragment z ubezpieczeniami w postaci łańcuchów i klamer. Przyznajemy, że wysiłek był spory, szczególnie ze względu na fakt lejącego się z nieba żaru oraz uciążliwych owadów, które kręciły się wokół naszych zmęczonych ciał ;) Mimo, iż ubezpieczyliśmy się w środki odstraszające owady - nic to nie pomogło - babiogórskie owady okazały się być wyjątkowo odporne :)

Lawiny skalne..

Tuż przed pierwszą półką skalną z ubezpieczeniami.
Fragment szlaku z ubezpieczeniami.
Fragment szlaku z ubezpieczeniami.
Fragment szlaku z ubezpieczeniami - dość stromo i spora ekspozycja.

Widoki z trasy...
Widoki spod szczytu Babiej Góry.

Przez część szlaku ubezpieczonego przechodzimy w około 10 minut. Następnie wychodzimy stromym podejściem do góry i po około 20-30 minut jesteśmy na szczycie. Pod samym szczytem znajduje się kapliczka, przy której możemy się zatrzymać i zadumać :) Następnie minuta i jesteśmy na szczycie, który to wieńczy całkiem spora kupka kamieni. Poza wartością legendarną; którą opisywaliśmy na górze tego postu; z pewnością jest świetną osłoną przed wiejącym na szczycie wiatrem. Ze szczytu możemy podziwiać przepiękne widoki na pasmo Beskidów oraz Tatr. Naszym szczęściem było to, że widoczność była całkiem dobra, choć nie idealna. Mogliśmy więc nacieszyć swe oczy zapierającymi dech w piersiach widokami.... Z pewnością wspaniale będzie oglądać wschód słońca ze szczytu Diablaka, na który to z pewnością również się wybierzemy :)

Kapliczka pod szczytem Babiej Góry.
Szczyt Diablaka.
Jak widać po zamku Diabła niewiele pozostało ;)
Widok z Diablaka w kierunku pasma Beskidów.
Widok z Diablaka na pasmo Tatr oraz tablica upamiętniająca wejście na szczyt papieża Jana Pawła II.
Ze szczytu Babiej Góry prowadzą szlaki na Przełęcz Krowiarki, na Małą Babią Górę przez Przełęcz Brona oraz do Lipnicy Wielkiej. My udaliśmy się czerwonym szlakiem w kierunku Przełęczy Krowiarki. Szlak początkowo prowadzi przez piętro pokaźnych rozmiarów kosodrzewiny. Po około 15 minutach dochodzimy do małego szczytu o niechlubnej nazwie  - Gówniak (1617 m.n.p.m). Szczyt ten swoją nazwę zawdzięcza odchodom wołów, które pasły się w tym miejscu do końca XIX wieku. Jest on często mylnie uważany przez turystów za główny szczyt Babiej Góry, szczególnie podczas mgły. Z Gówniaka udajemy się dalej czerwonym szlakiem, który prowadzi nas początkowo po kamiennych blokach skalnych, a następnie przechodzi w wygodny trakt leśny.

Widok na szczyt...
Zejście ze szczytu w stronę Przełęczy Krowiarki.
Kosodrzewina - tuż pod szczytem Babiej Góry.
Szczyt Gówniaka.
Jeszcze widoki.... Nacieszmy oko przed zejściem.
Do przełęczy zejście zajmuje nam 1,5 godziny. Kiedy tam docieramy przekonujemy się, że jest to zarówno wejście do parku. My w tym miejscu zaopatrzyliśmy się w książeczki PTTK, aby zbierać punkty GOT. Warto zwrócić uwagę na fakt, że szlak czerwony, który przemierzyliśmy to bardzo ważny szlak w Beskidach. Jest to bowiem fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego, który prowadzi od Ustronia w Beskidzie Śląskim, aż do Wołosatego w Bieszczadach. Długość tego szlaku to 519 km. Mamy zamiar w przyszłości przejść go od początku do końca... Niestety potrzebować będziemy na to sporo dni - około 20. Także to na razie odległa przyszłość ;)

Wracając do naszej obecnej wędrówki....

Po krótkim odpoczynku na Przełęczy Krowiarki udajemy się w kierunku schroniska Markowe Szczawiny - szlakiem niebieskim. Po drodze mijamy Mokry Stawek, który jest największym naturalnym zbiornikiem na terenie Babiogórskiego Parku Narodowego. Dojście do niego zajmuje około 20 minut.

Mokry Stawek.
Mokry Stawek.
Schodzimy do schroniska...
Opuszczamy Mokry Stawek i udajemy się do schroniska, co zajmuje nam około 1,20 minut. Wędrujemy cały czas lasem, więc mamy zapewniony cień. Jest to właściwie bardzo spacerowy i łagodny szlak - brak dużej różnicy wzniesień. Na szlaku sporo cieków wodnych. Dochodzimy do schroniska, gdzie posilamy się ciepłym posiłkiem :), po czym schodzimy ponownie zielonym szlakiem do Zawoi Markowej, gdzie zostawiliśmy samochód. Po zejściu i wyjściu z lasu możemy odpocząć w przydrożnym szałasie. Jak widać na zdjęciu, wiele osób stwierdziło, że warto się także na nim podpisać, aby zaznaczyć tu swoją bytność. My jesteśmy innego zdania i korzystamy tylko z dobrodziejstwa cienia tego miejsca i dość wygodnych ławek.... Stąd pozostało nam już dosłownie 10 kroków do samochodu. Tak oto kończy się nasza wycieczka na królową Beskidów, która zdecydowanie zasłużyła sobie na te miano :)



a&s

Pogoda na Babiej Górze na bieżąco - sprawdź przed wyjściem. To nie zawsze taka sama pogoda jak w Zawoi :) Polecamy stronę Pogoda na Babiej Górze.


środa, 18 maja 2011

Marsz na Starorobociański

Widok na Starorobociański Wierch.
 Tym razem opiszemy naszą wprawę na szczyt Starorobociański Wierch (2176 m.n.p.m)
Wycieczkę zaczynamy pobudką o 4:30... Szybkie przygotowanie prowiantu (spakowaliśmy się wieczorkiem) i do samochodu. Trasy mamy 100 km... Pędzimy przez Słowację, bo bliżej ;) Przed 7:00 meldujemy się w dolinie Chochołowskiej, gdzie czeka już na nas znajomy parkingowy... za opłatę, przynajmniej zapowiada pogodny dzień ;) Uzbrajamy się w plecaki i ruszamy w marsz wzdłuż doliny. Traktujemy ten etap jako rozgrzewkę przed naszym celem. 
 
Poranny marsz Doliną Chochołowską.
Po ok 50 min mijamy rogacza, który kieruje w lewo na ścieżkę nad Reglami, my pędzimy nadal doliną i po 10 min mijamy leśniczówkę. Po chwili napotykamy kolejny rogacz, wskazujący czarny szlak na Siwą Przełęcz (1812 m.n.p.m), którym podążamy. Przez chwilę czarny szlak jest wspólny z żółtym. Tym drugim można dojść przez Przełęcz  Iwaniacą (1459 m.n.p.m) do schroniska na Hali Ornak. My kierujemy się w prawo szlakiem czarnym. Wchodzimy do Doliny Starorobociańskiej... naszym zdaniem jest to jedna z najmniej uczęszczanych dolin w Tatrach, co nas bardzo cieszy. Ponownie sami na sam z górami :) Dolina ciągnie się wzdłuż Starorobociańskiego Potoku, w cieniu lasu, łagodnym traktem. 


Wędrówka Doliną Starorobociańską.
Dalej Starorobociańska Dolina i las....
Po godzinie wychodzimy z lasu wprost na żar lejący się z nieba. Zrzucamy polary do plecaka i wspinamy się w górę coraz mocniejszym nachyleniem. Z lewej patrzy na nas Ornak, a przed nami ostatnie 30 min czarnego szlaku - ostro w górę, słonce daje nieźle popalić ;) 



Dochodzimy na Siwą Przełęcz i podziwiamy wspaniałe widoki...ukazała się bowiem Słowacka część Tatr oraz piękna ścieżka z Ornaka. Tutaj posilamy się i uzupełniamy płyny. 15 min i w drogę! Zielonym szlakiem do następnego rogacza. 150 m przewyższenia i dochodzimy na Siwy Zwornik (1965 m.n.p.m). Kierujemy się czerwonym szlakiem, granią w prawo. Po prawej stronie widok na Dolinę Starobocianską, po lewej stronie na Dolinę Grabową, a z tyłu maluje się nam piękna ścieżka... co za widoki :) 

W drodze na Siwą Przełęcz.
W tle Siwa Przełęcz.
Siwa Przełęcz, widok z góry. Źródło: www.wikipedia.org.
Ostatnie podejście do szczytu. Kamienie osuwają się pod butami, a kręta ścieżka prowadzi zaraz nad urwiskiem Doliny Starorobociańskiej. Po 30 min zdobywamy nasz dzisiejszy cel Starorobociański Wierch (2176 m.n.p.m). Zmęczeni upajamy się widokami... Miejsca na szczycie niewiele i nie jesteśmy sami. Uzupełniamy płyny w postaci nagrody ;) za zdobycie szczytu...pożywna kanapka, sesja zdjęciowa i czas zrobić miejsce innym zdobywcom. 

Ostatnie podejście na Starorobociański Wierch.
 

Praktycznie pod szczytem -  za nami widok na przebytą ścieżkę...
Widok ze szczytu Starorobociańskiego Wierchu - 2176 m.n.p.m
Na szczycie :)
Na szczycie....

 


Kierujemy się dalej czerwonym  szlakiem, w kierunku góry Kończysty Wierch (2002 m.n.p.m). Strome zejście łagodnieje i  po pół godzince jesteśmy na "Kończystym", z którego przechodzimy; skręcając w prawo; na zielony szlak - w kierunku Trzydniowiańskiego Wierchu (1758 m.n.p.m). W tyle zostawiamy wspaniały Starorobociański - nasz dzisiejszy cel. 



Zejście ze Starorobociańskiego Wierchu.

Na Kończystym Wierchu, w tle Starorobociański Wierch.
Maszerujemy spokojnie lekko w dół, mijając w połowie po prawej drogi górę Czubik (1846 m.n.p.m). Po 40 min docieramy do Trzydniowańskiego Wierchu. Patrząc na prawo możemy podziwiać piękną i sporą pętlę, którą już dzisiaj pokonaliśmy. Przysiadamy i podziwiamy.. jesteśmy dumni :) i szczęśliwi. 


Widok na przebytą trasę - Kończysty Wierch i Starorobociański Wierch.

W tle - Starorobociański Wierch.

Piknik na Trzydniowiańskim Wierchu - w tle nasz dzisiejszy cel.
Trzeba ruszać dalej czerwonym szlakiem trzymając się prawej w kierunku Polany Trzydniówka. 1,5 godziny schodzenia...ojjjj dało się we znaki. Zmęczone kolana podejściem teraz dostały w "kość" porządnie ciężkim zejściem. Początkowo korzenne przeszkody kosówki, a później schody dochodzące do 40 cm.



Zmęczeni dochodzimy do Doliny Chochołowskiej, gdzie ciężko wbić się do ruchu ;) Kierujemy się w prawo do wyjścia. Chwila spaceru i mijamy miejsce wejścia do Doliny Starorobociańskiej. Godzinka wolnego spaceru...coraz wolniejszego, ponieważ już tęsknimy...oddalamy się, wspominamy dopiero zdobyty szczyt...Pogoda dopisała, zdrowie także...Wam tego samego życzymy :)


Dane informacyjne:

- różnica wzniesień - ok 1250 m
- czas przejścia po trasie - h  /  h w przeciwnym kierunku  (38 / 38pkt GOT)
- specyfikacja - T.02
- poziom trudności -średnia trudna, strome podejścia.

a&s


>